Dziś zbadałem teren na południowy wschód od miasta; obszar złożony z małych, kamienistych wysepek, idealny do działań przemytniczych. Znalazłem małą przystań, w której zacumowana była łódeczka. Podejrzewam, iż mogła ona należeć do przemytników z Addamasartus. Na pokładzie było kilka pustych skrzyń transportowych, znalazłem też trochę resztek księżycowego cukru. Nie było to zbyt bezpieczne miejsce na trzymanie łódki przez dłuższy czas, a miałem wrażenie, jakby była tu co najmniej od kilku dni. Domyślam się, że zamierzali powrócić do swojej łodzi, nim spotkał ich z mej ręki przedwczesny koniec.
Wieczór po raz kolejny spędziłem w domu cechowym. Jest tam pewien nordyjski zwiadowca zwany Raflodem Pyszałkiem. Choć jest głośny i nieokrzesany, oraz skłonny do gadania o wszystkim, niezależnie od tego, czy coś o tym wie, czy nie, był dla mnie nieocenionym źródłem wiedzy na temat popularnego w Morrowind pancerza kościanego. Jest on lżejszy niż pancerze z metalowych płyt, pod względem ciężaru porównywalny bardziej do kolczugi.
Dowiedziałem się też nieco o tutejszych zwyczajach od maga bitewnego imieniem Albecius Colollius. Powiedział mi, że zwyczaje pogrzebowe rdzennych Dunmerów dostarczają ciekawych okazji zarobkowych. Grobowce rodzin wymierających albo odległych zostają zaniedbane, zaś czasami takie opuszczone grobowce zawierają bardzo interesujące przedmioty. By podkreślić związane z tym niebezpieczeństwo, wspomniał o jakimś głupim czarodzieju, który wszedł w posiadanie artefaktu zwanego Pierścieniem Mentora i najwyraźniej zgubił go w grobowcu znajdującym się gdzieś na wybrzeżu. Jest pewne ryzyko, szczególnie jeśli chodzi o duchy i innych przodków-strażników. Brzmi to jednak nieźle i warto byłoby zaryzykować przeszukanie takiego grobowca, jeśli nań trafię. Może mi się poszczęści i znajdę ten zaginiony pierścień.
Jutro minie pełny tydzień mojego pobytu tu, w Morrowind. Moje odkrycia prowadzą mnie coraz dalej i dalej od Seyda Neen i mam coraz większą ochotę wyruszyć do Balmory. Moja włócznia stępiła się już niemal całkowicie i zakupiłem u Arrille’a halabardę, ale nie ma tu kowala, który mógłby naprawić moją włócznię czy wycenić ten czarny pancerz. Gromadzę też pewne interesujące rośliny i chciałbym z kilkoma poeksperymentować, ale w miasteczku nie jest dostępne wyposażenie alchemiczne. No i, rzecz jasna, przydałoby się znaleźć kupca na mój rosnący zapas księżycowego cukru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz